Wodospad Leśny

Lady

Gdy Angel skonczyla juz swoja kapiel napelnila puste butelki, wsadzila do plecaka i poszla do dzungli po owoce.

Cara

Gdy dotarła nad wodospad od razu się wyciszyła. Kochała to miejsce. naprawdę jej się tu podobało. Zawsze jak tu przychodziła, nie mogła sobie odmówić kąpieli w chłodnej wodzie. Tak było i tym razem.

Cara

Gdy skończyła pływać wyszła na brzeg i położyła się na ziemi. wpatrzyła się w korony drzew i widoczne spoza nich gwiazdy. Po chwili zasnęła.

(kurna, zapomniałabym ja położyć spać... A już mi się nie chce iśc na plażę... Razz

)

Cara

Jo otworzyła oczy. Nad sobą zobaczyłą drzewa. Z początku nie wiedziała, gdzie jest, jednak po chwili usłyszała szum wody i wszystko sobie prztypomniała. Wstała i chciała napełnić butelki, ale nie miała ich przy sobie. ruszyła więc w kieruynku plazy wyrzucając sobie od skretyniałych idiotek.

Cara

Kobiety doszły nad wodospad. Jo od razu zajęła się napełnianiem butelek.

Josh

Josh poszedł nad wodospad. Zobaczył z daleka Megan i Jo.
- Hejka - powiedział uśmiechając się.

Angelic_Wings

- Cześć, szybko się wymigałeś od łapania ryb - powiedziałam z uśmiechem
- Jo, miałaś mi opowiedzieć co się tu ostatnio działo...

Skrobak

( wy to sobie rybki lowicie a u nas wszyscy chca sie zabic Razz

)

Josh

Josh uśmiechnął się przepraszająco.
- Tak jakoś wyszło... Musiałem coś załatwić... - powiedział do Megan.

Cara

- Hej - jo uśmiechnęła się do niego i zakręciła ostatnia butelkę. - (do Angelic) Cóż... porwali nam trupy. I dobrze, bo nie musieliśmy się bawić w ich chowanie. Co chwila kogoś napadał jakiś Inny, ale ostatnio im się to chyba znudziło, mnie pogryzł pies, znaleźliśmy parę niezbyt przydatnych rzeczy... Choć wydawały się przydatne. A na ogół to się po prostu opalamy, takie nudy są.

(wiem, że się nie opalamy, ale co tam Razz

Skrobak, bo nas wszyscy lubią i nas zabijać nie chcą Razz

)

Angelic_Wings

( po prostu nie mamy skłonności samobójczych - happy island Razz

)

- No to tak źle nie jest, chyba nikt u was nie zginął, prawda? - zapytałam
- U nas cały czas dzieje się coś niebezpiecznego albo niepokojącego, strach się na dwa kroki gdzieś oddalić bo coś cie może porwać, opluć albo złożyć w ofierze... - powiedziałam

Cara

- No nie zginął nikt. nie licząc poległych w wypadku. No i nie moge mówic o osobach, które wybitnie lubują się w wycieczkach po dżungli. niby był strach ze względu na innych, ale wszystko jakoś ucichło... zaraz, zaraz... ofiary? - zaciekawiła się.

Josh

- Może się do was przeprowadzę, skoro jest tak ciekawie - zażartował Josh.

Angelic_Wings

- Inni byliby zachwyceni kolejną osobą do wybicia - odpowiedziałam Joshowi.
- Co do ofiar to nieciekawa sprawa, kobieta zginęła w straszny sposób, pocięta na ołtarzu...

Lady

Angel cala noc spacerowala po dzungli nie wie co ja naszlo, po prostu nie chcilo jej sie spac. Doszla nad wodospad.

Angelic_Wings

Megan zauważyła że nad wodospad doszła kobieta której jeszcze nie poznała:
- Cześć, jestem Megan, a ty?

Cara

- josh, nie wiedziałam że ty taki spragniony takich wrażeń? masochisto jeden - uśmiechnęła się. - (do Angelic) Pocięta...? nie powiem, ciekawie się robi. A ona była z waszej grupy?

Angelic_Wings

- Właśnie chodzi o to, że chyba nie, ale może zaraz po rozbiciu się samolotu została złapana, nie mam pojęcia, myślałam że jest od was...